Joanna i zjazd absolwentów


Joanna i zjazd absolwentów


To był piękny słoneczny dzień, końcówka lata. Joanna, która uporała się już z obiadem i innymi domowymi obowiązkami miała wreszcie chwilę dla siebie. Usiadła na kanapie, wyciągnęła wygodnie nogi i sięgnęła po tablet, który Henryk podarował jej na gwiazdkę. To był idealny prezent, ponieważ mogła korzystać z Internetu albo oglądać filmy n YouTube bez konieczności włączania laptopa.
Joanna przejrzała najnowsze informacje z Polski i ze świata, zajrzała na portal plotkarski, a potem zalogowała się na Facebooka. Odpowiedziała na kilka wybranych zaproszeń (głównie od jej uczniów), a potem przez kilka minut przeglądała posty swoich najbliższych znajomych. Po jakimś czasie wyłączyła ekran tabletu i odłożyła go na stolik. Sięgnęła po gazetę, ale zanim zdążyła ją otworzyć, usłyszała charakterystyczne gwizdnięcie, które ustawiła sobie jako dzwonek informujący o nowej wiadomości e-mail.
Podejrzewając, że to kolejna oferta reklamowa, której nie wychwycił filtr antyspamowy, odblokowała ekran tabletu i zobaczyła dużą, czerwoną cyfrę „1” przy symbolu koperty na pasku zadań. Kliknęła w ikonkę i od razu zrozumiała, że to nie była oferta reklamowa. Wiadomość brzmiała tak:
Szanowna Pani,
Absolwenci wszystkich klas rocznika 2001 mają przyjemność zaprosić panią (tu jej imię i nazwisko zostało wklejone pogrubioną czcionką) na Zjazd Absolwentów, który odbędzie się w najbliższą sobotę w klubie La Venda we Wrocławiu (tutaj pogrubioną czcionką wklejono dokładny adres klubu).
Zjazd Absolwentów naszego rocznika będzie doskonałą okazją do spotkania się z dawnymi przyjaciółmi, znajomymi z okresu szkoły średniej oraz kadrą akademicką. Stanowi również przyczynek do wspomnień i anegdot związanych z przygotowaniem do wkroczenia w dorosłość,  będzie także idealną okazją do poznania drogi zawodowej Absolwentów po opuszczeniu murów szkoły. 
W załączniku przesyłamy zaproszenie, które jest jednocześnie biletem wstępu na to wydarzenie. W celu potwierdzenia uczestnictwa w wydarzeniu, prosimy o przesłanie maila do dnia…
Joanna uśmiechnęła się szeroko i pomyślała, że to bardzo fajna inicjatywa młodych ludzi, którzy nie zapomnieli o swojej szkole. Podobało jej się, że „dzieciaki” wszystko zorganizowały i rozesłały zaproszenia. Raz jeszcze przeczytała wiadomość, próbując sobie przypomnieć, czy Henryk zaplanował coś na najbliższą sobotę i czy będzie wtedy w domu. Zastanawiała się, czy będzie mógł ją zawieźć, a potem odebrać z Wrocławia. Już dawno nigdzie nie wychodziła. Henryk często podróżował służbowo, a kiedy miał wolne, to lubił siedzieć w domu, tłumacząc, że „tak rzadko tu bywa, że musi się nim nacieszyć”. Joanna to rozumiała, ale jako atrakcyjna kobieta potrzebowała czasem „pokazać się”. 
Zjazd absolwentów wydawał się być odpowiednią okazją do takiego wyjścia. Pomyślała nawet, że tego wieczoru mogłaby założyć tą nową miętową sukienkę, którą kupiła na wiosennej wyprzedaży. No i mogłaby w końcu założyć te srebrne kolczyki z zielonymi agatami. Była już zdecydowana, by potwierdzić swoją obecność, gdy nagle niepokojąca myśl nawiedziła jej głowę. Coś jakby wspomnienie z dawno zapomnianego snu.
- Absolwenci rocznika 2001… - wyszeptała, nie zdając sobie nawet sprawy, że wypowiada swoje myśli na głos.
Nie dokończyła. Wracała teraz myślami do czerwca 2001 roku.
- Tak, to musi być ten rocznik…
Powróciły skrawki wspomnień, które mignęły przed jej oczyma niczym szybko poruszające się obrazy. Duszna sala sportowa udekorowana kolorowymi serpentynami i balonami. Półmrok. Głośna muzyka puszczana przez stojące w kątach głośniki. Ona w delikatnej, cienkiej sukience do kolan. Gdy pojawia się na sali jeden z jej uczniów od razu porywa ją do tańca. Chłopcy okręcają ją energicznie, jej sukienka wiruje. Później pije drinka przy stoliku, ale zaraz następny chłopiec prosi ją do tańca. Powinna odmówić, ale ma ochotę się rozerwać, ma ochotę tańczyć. Nagle znajduje się w kółeczku z trzema chłopcami jednocześnie, którzy obracają nią szybko. Wpada w ich ramiona. Czuje się zamroczona alkoholem, zaczyna kręcić się jej w głowie. Nagle ktoś chwyta ją za pośladek. Obraca się gwałtownie i niewiele myśląc policzkuje delikwenta. Wraca do stolika zdenerwowana, ale chłopcy przybiegają od razu, żeby ją przeprosić i powiedzieć, że to był głupi wybryk pijanego kolegi, który już sobie poszedł. Proszą ją do tańca.
Pamięta, że obiecuje sobie, że to będzie ostatni taniec tego wieczoru. Na koniec piosenki daje się ponieść emocjom i wykonuje ślizg między nogami jakiegoś chłopca. Czuje jak sukienka podwija jej się wysoko. Zdaje sobie sprawę, że widać jej białe majtki. Ma wrażenie, że w tym momencie wszyscy patrzą na nią z zażenowaniem. Podnosi się. Zamierza wyjść, wrócić do domu, ale w drodze do drzwi wejściowych wpada w ramiona jednego z chłopców. Tańczą do spokojnych rytmów jakiejś wolniejszej piosenki. Ma chwilę, żeby uspokoić szybkie bicie serca i swój przyspieszony oddech. Nagle czuje jak chłopiec, z którym tańczy ociera się o nią swoim kroczem. Z przerażeniem odkrywa, że chłopak ma erekcję! Gwałtownie odrywa się od niego, tylko po to, by wpaść w ramiona innego ucznia, który przytula się do niej mocno, za mocno. Po chwili jest już w ciasnym kręgu, otoczona przez chłopców, których twarze skrywa półmrok. Nie może uciec, nie może się wyrwać, jest unieruchomiona.
Ktoś całuje ją namiętnie w usta. Czuje dotyk na swoich piersiach, biodrach, na pośladkach. Nigdy wcześniej nie była pieszczona przez tyle dłoni jednocześnie. Gdzieś w oddali słyszy jak Belinda Carlisle śpiewa piosenkę „La luna”. Nikt nie zwraca uwagi na to, co dzieję w kącie sali. Dla chłopców pieszczoty przez sukienkę i rajstopy to wciąż za mało. Niecierpliwe dłonie wsuwają się pod stanik, chwytają jej nagą pierś. Sutki stają jej baczność. Krąg jest teraz jeszcze ciaśniejszy i oprócz dłoni czuje na swoim ciele coś twardego i pulsującego. Zamyka oczy. Domyśla się, że chłopcy wyciągnęli swoje penisy i ocierają się o nią. Wtedy jeszcze nie wie, że za kilka minut te same penisy wtargną w obie jej dziurki, gdy zamroczona i chwiejąca się na nogach zostanie zaprowadzona do małej sali gimnastycznej.
Kolejne wspomnienie. „Co tu się dzieję?!” – słyszy tubalny głos dyrektora nie dalej niż trzy kroki od niej. Chłopcy uciekają w mrok. Joanna jest tak przerażona i zdezorientowana rozdrażnionym głosem swojego przełożonego, że zamiast szukać u niego pomocy, sama ucieka w ciemny kąt. Wkrótce przekona się, że to był błąd. Wkrótce chłopcy położą ją na materace, rozbiorą z sukienki i zedrą z niej bieliznę. Będzie zbyt pijana i zbyt zmęczona, by walczyć. Pamięta wstyd, który czuła leżąc wtedy tak rozwarta przed własnymi uczniami, ale też ogromne podniecenie na myśl, że ci młodzi chłopcy zaraz…
„… rządku?”
Słyszy znajomy głos, który nie pasuje do tego miejsca w jej wspomnieniach.
„… alo”
Joanna gwałtownie budzi się z tego okropnego snu. Jest lekko zdezorientowana widząc przed sobą Henryka, który rozluźnia właśnie krawat i macha do niej wolną ręką. Jej mąż uśmiecha się serdecznie i pyta:
- Wszystko dobrze kochanie? Mruczałaś coś przez sen. Miałaś zły sen?
- Która godzina? – odpowiedziała pytaniem.
Joanna wciąż była zdezorientowana. Dopiero teraz dotarło do niej, że zanurzając się we wspomnieniach musiała zasnąć na kanapie. Nie wiedziała jak długo spała.
- Prawie szesnasta – odpowiedział Henryk, zdejmując krawat przez głowę. – Miałaś jakiś koszmar?
- Nie pamiętam – odpowiada kłamstwem. – Chciałam tylko chwilę odpocząć. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Dobrze, że mnie obudziłeś, bo bym później wieczorem nie mogła zasnąć.
Joanna wstaje i całuje męża w usta.
- Co dziś moje kochanie przygotowałaś na obiad? – Henryk pyta wesołym tonem.
- Twoje kochanie przygotowało nam dzisiaj przepyszne żeberka na słodko z młodymi ziemniaczkami i mizerią ze świeżych ogórków – wytłumaczyła.
- Mmmm – zamruczał Henryk obejmując żonę w pasie i całując ją namiętnie w usta. – Mam najlepszą żonę na świecie – oznajmił uroczystym tonem.
- Nie zaprzeczam – odparła z uśmiechem.
Idą razem do kuchni, gdzie Joanna zajmuje się odgrzaniem mięsa, a Henryk układa sztućce, szklanki i serwetki na dużym, czteroosobowym stole. Opowiada jej przy tym jak minął jego kolejny dzień pracy i wspomina o kliencie, z którym być może podpiszę umowę na sprzedaż dużej ilości materiałów.
- A jak minął twój dzień? – pyta po chwili.
- Leniwie – odpowiedziała. – Chociaż… dostałam dzisiaj zaproszenie na zjazd absolwentów.
 - O! – Henryk jest wyraźnie zainteresowany. – Powiem mi, że nigdy nie byłem na takim zjeździe. 
- Ja też nie. Dzieciaki, które skończyły szkołę w 2001 roku organizują zamkniętą imprezę w tą sobotę. Wynajęli klub, zajęli się całą organizacją…
- Musisz iść! – wykrzyknął Henryk, jakby to było coś najbardziej oczywistego na świecie.
- Myślisz? Sama nie wiem. Nigdy nie byłam na takim zjeździe. Wiesz… to może być jak spotkanie nieznajomych. Sztywna atmosfera, głośna muzyka i próbowanie sobie przypomnieć jak miała na imię ta dziewczynka z pierwszej ławki, która nosiła te brzydkie sweterki. A jeśli ktoś będzie miał pretensje, że przeze mnie musiał chodzić na korepetycje? Albo zacznie lecieć muzyka disco-polo i spotkanie zamieni się w imprezę typu „pochlaj i potańcz”? – Joanna miała wątpliwości.
- Wtedy piszesz mi SMSa, a ja po czterdziestu minutach jestem na miejscu. Nie mam żadnych planów na sobotę, więc mogę cię zawieźć i odebrać.
Szukała kolejnych argumentów, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Oczywiście nic poza tym najważniejszym - „oni mogą tam być”. Pomyślała, że powinna po prostu powiedzieć „nie mam ochoty” i uciąć temat, ale prawda była taka, że nigdy jeszcze nie otrzymała zaproszenia na zjazd absolwentów i podejrzewała, że nieprędko dostanie kolejne. Dzieciaki, które wtedy uczyła (oczywiście z wyjątkiem „tych chłopców”) były naprawdę niezwykłe – inteligentne i przedsiębiorcze, a przy tym znacznie bardziej uczynne i ciekawe świata niż współczesna młodzież. Dzisiaj dzieciaki w szkole, w której uczyła były rozwydrzone i spędzały większość swojej młodości z nosem w tych swoich ultranowoczesnych smartfonach. Poza tym miała ochotę „pokazać się” tym ludziom w ładnej sukience i drogiej biżuterii. Potrzebowała tego jako kobieta.
- No dobrze – zgodziła się bez większego entuzjazmu w głosie. – Ale pojadę tylko na dwie godziny i wracam.
- Będę na posterunku. Musisz mi tylko dać 40 minut, żebym dojechał do Wrocławia.
Usiedli do stołu i zaczekali aż żeberka podgrzeją się w piekarniku. Joanna wciąż zastanawiała się nad jedną rzeczą – jak się zachowa, gdy zobaczy jednego z „tych chłopców”? Czy będzie w stanie ich poznać po tylu latach? A jeśli tak, to co powinna wtedy zrobić? Udawać, że nic się nie stało? Spoliczkować ich? A może wybaczyć?

SOBOTA

Klub La Venda nie był miejscem, w którym pijani studenci bawili się każdej soboty w ramach imprez typu „Do 22.00 panie wchodzą za free”. To był elegancki dwupoziomowy lokal, do którego na co dzień wpuszczano tylko osoby powyżej 25. roku życia. Klub na każdym piętrze posiadał osobny parkiet, na których leciała przyjemna, „nieinwazyjna” muzyka klubowa oraz dwa okrągłe bary, przy których pracowało jednocześnie kilku barmanów w czarnych koszulach. Oprócz tego na dolnym piętrze znajdowało się mnóstwo stolików porozdzielanych bogato zdobionymi parawanami, a na wyższym piętrze wstawiono przestronne loże z wygodnymi kanapami w kształcie podkowy, przy których mogło siedzieć nawet piętnaście osób naraz. Na niektórych stołach i lożach widoczne były rezerwacje z napisami typu „Klasa 3B”, „Absolwenci profilu matematyczno-informatycznego” itd. Joannie podobała się taka organizacja tej imprezy.
Wydrukowane zaproszenie sprawdziła sympatyczna dziewczyna z recepcji, która następnie zachęciła do skorzystania z szatni i przejścia na główny parkiet. Przy wejściu do sali głównej czekała kolejna młoda dziewczyna, która poczęstowała ją kieliszkiem szampana. Joanna pojawiła się w klubie kilka minut po dwudziestej, a na sali panował już lekki ścisk. Mężczyźni ubrani byli w garnitury, a kobiety w suknie wieczorowe. Joanna od razu rozpoznała niektóre twarze, a po chwili zauważyła niewielką grupkę jej kolegów i koleżanek z pracy, którzy także zdecydowali się przyjechać. Dostrzegła, że pani Renatka, nauczycielka historii i WOS-u macha do niej i gestem zaprasza do siebie. Ruszyła w ich kierunku, uważając przy tym, by nie rozlać szampana.
- Fiu fiu – mruknęła Renata na jej widok. – Pięknie wyglądasz, Asiu.
Joanna rzeczywiście wyglądała wspaniale. Ubrała miętową sukienkę do połowy uda z przewiewnego materiału i czarne szpilki na 10-centymetrowym obcasie. Sukienka była klasyczna, elegancka, ale przy tym dobrze dopasowywała się do ciała, eksponując jej seksowne kształty, w tym przede wszystkim duże jędrne piersi widoczne w dużym dekolcie. Tego wieczoru zdecydowała się też na mocny czarno-złoty makijaż, czerwoną szminkę i jej ulubione kolczyki z dużymi zielonymi agatami. Użyła mocnych, słodkich perfum i zakręciła włosy lokówką, dzięki czemu spływały teraz delikatnymi falami na jej smukłe ramiona. Czuła się elegancka i seksowna, a to chodziło.
- Dzięki – rzuciła, stając obok pozostałych nauczycieli. – Co się dzieję?
- Kazali poczekać na przemówienie organizatorów i kilka ogłoszeń parafialnych – wyjaśniła Renata.
- Cześć Asiu, świetnie wyglądasz – szepnął Sebastian, który mniej więcej od roku uczył w szkole WF-u. – Rezerwuje sobie pierwszy taniec z tobą.
- Nie mogę nic obiecać – odpowiedziała mu z tajemniczym uśmiechem i puściła oko do Renaty, która wszystko słyszała.
Poczuła się w tym momencie bardzo szczęśliwa. Prawiono jej komplementy, prawie 10 lat młodszy od niej mężczyzna już prosił ją do tańca i cały czas czuła na sobie wzrok mężczyzn wbitych w swoje najlepsze garnitury.
Nie wiedziała jednak, że przy drzwiach wejściowych, w drugim rzędzie stał mężczyzna, który czekał wiele długich lat, by ponownie ją zobaczyć. Mężczyzna ten, jej dawny uczeń, obserwując każdy jej ruch czuł w lędźwiach przyjemne mrowienie. Widok Joanny przywrócił bowiem przyjemne, lepkie wspomnienia z pewnej szkolnej dyskoteki.
Po chwili na scenie pojawiły się dwie osoby – chłopak i dziewczyna, oboje ubrani bardzo elegancko, oboje z małymi kartkami w dłoniach.
- Dobry wieczór! – zaczął młody mężczyzna. – Serdecznie witamy państwa na zjeździe absolwentów rocznika 2001.
Rozległa się burza oklasków.
- Bardzo dziękujemy za przybycie i gorąco pozdrawiamy naszych  kolegów i szanowne koleżanki, a także kadrę nauczycielską – teraz to dziewczyna przemawiała do tłumu. – Mamy nadzieję, że podoba się państwu miejsce, które wspólnie z przedstawicielami wszystkich klas wybraliśmy na nasze spotkanie. Mamy też nadzieję, że dzisiejszy wieczór pozwoli państwu wrócić wspomnieniami do magicznego roku 2001 i wszystkich tych cudownych chwil, które przeżyliśmy razem w najlepszej szkole na południu Polski!
Kolejna burza oklasków. Joanna także starała się klaskać, choć nie było to łatwe przy trzymaniu w jednej dłoni kieliszka szampana. 
- Zanim zaczniemy zabawę chcielibyśmy przekazać państwu kilka ważnych informacji… - ponownie przemówił mężczyzna, w którym Joanna rozpoznała Adama Tarpewicza.
O ile dobrze pamiętała, to był on gospodarzem klasy III A i po maturze studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Adam i jego urocza współprowadząca poinformowali wszystkich zgromadzonych, że rezerwacja klubu jest do godziny drugiej nad ranem, za zamówiony alkohol i jedzenie należy płacić we własnym zakresie. Tarpewicz poinformował też wszystkich o tym, że wszystkie klasy mają zarezerwowane miejsca przy stolikach i lożach, które powinny odpowiadać liczbie potwierdzonych mailowo obecności. Adam pokazał, gdzie znajdują się toalety oraz przeszklone palarnie. Poprosił też, by uważać na schodach łączących oba piętra klubu, ponieważ zwykle panuje na nich półmrok. Na koniec oboje życzyli wszystkim udanej zabawy, a ich słowa zostały nagrodzone najgłośniejszą i najdłuższą do te pory owacją.
I to rzeczywiście to był udany wieczór dla Joanny. Większość czasu spędziła z nauczycielami, z którymi obecnie pracowała, ale również z tymi, którzy odeszli ze szkoły na przestrzeni ostatnich kilku lat. Przyjemnie było móc spotkać się z nimi, porozmawiać o ich nowych zajęciach, powspominać, skrytykować dyrekcję i pożartować. Kadra nauczycielska miała dla siebie dużą czerwoną lożę w zacisznym kącie, dlatego mogli sobie pozwolić na zamówienie dużej wódki, szampana oraz całej masy drinków. Joanna nie dała się namówić na „kielona”. Przez cały wieczór opijała mohjito, jej ulubionego drinka. Odgłosy śmiechów i głośnych rozmów dochodzące ze wszystkim stron świadczyły o tym, że w pozostałych lożach zaproszeni goście bawili się równie dobrze.
Po godzinie 22.00 impreza rozkręciła się do tego stopnia, że trudno było znaleźć wolną przestrzeń na parkiecie. DJ puszczał przeróbki współczesnych przebojów muzyki pop, a szybkie przejścia sprawiały, że jedna energetyczna piosenka przechodziła od razu w następną. Wypity alkohol sprawił, ze poczuła się swobodniej i pozwoliła sobie nawet na lekki flirt z Sebastianem, który ślinił się do niej od początku tego wieczoru.
- Dobrze tańczysz? – zapytała go prowokacyjnie.
- Sama musisz to ocenić – odpowiedział pewnym siebie tonem.
Joanna wyciągnęła do niego rękę, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że może ją zabrać na parkiet. Młody nauczyciel WF-u zerwał się na równe nogi, zdjął z siebie marynarkę, którą cisnął na kanapę i ujął Joannę za dłoń. Pomógł jej wstać i nie puszczając jej małej, ciepłej dłoni zaprowadził Joannę w róg parkietu, gdzie dostrzegł odrobinę wolnej przestrzeni. Właśnie zaczęła się piosenka „Disturbia” Rhianny, którą Joanna bardzo lubiła. Zaczęli tańczyć. Okazało się, że Sebastian radził sobie na parkiecie całkiem nieźle.

GODZINĘ PÓŹNIEJ, POZA KLUBEM

- Kurwa, panowie… - zaczął Hubert po wzięciu kolejnego porządnego łyka z butelki wódki. – Nie widziałem was chyba ze sto lat.
- Przynajmniej sto lat! – dodał Tomek. – Cholernie dobrze jest się z wami spotkać. Musimy to robić częściej.
- Zgadzam się – oznajmił Rafał, który przejął butelkę od Huberta, po czym wziął duży łyk wódki i szybko popił ją sokiem porzeczkowym.
Było ich czterech: Hubert, Tomek, Rafał i Przemek. Zjazd absolwentów okazał się dla nich najlepszą okazją do powspominania starych dobrych czasów, gdy odwalali w szkole różne numery. To było ich pierwsze spotkanie od wielu wielu lat, więc jednomyślnie postanowili się  z tej okazji upić. Zgodnie stwierdzili, że ze ceny w klubie są astronomiczne, dlatego poszli na pobliską stację benzynową, gdzie kupili butelkę wódki, paluszki, papierosy i popitkę. Później znaleźli ciemny zaułek za jakimiś garażami, gdzie czekała na nich samotna ławka ustawiona z dala od wścibskich oczu i kamer straży miejskiej. To tu skupili się w małym kółeczku, rozmawiali, żartowali i przekazywali sobie butelkę wódki, która z każdą minutą stawała się coraz cieplejsza.
- A pamiętacie jak uciekliśmy przez okno z matematyki, żeby zagrać w piłkę? – zapytał Przemek, który od razu wybuchł histerycznym śmiechem.
- Pamiętam! – krzyknęli niemal jednocześnie pozostali.
- Nauczycielka, ta, no jak ona miała…
- Janina – podpowiedział Hubert.
- Tak! Janina włączyła jakiś film, bo w ten sposób mieliśmy zapoznać się z jakąś lekturą i poszła do lekarza, więc postanowiliśmy pograć w piłkę przez te 45 minut. Najlepsze jest to, że potem mieliśmy pisać sprawdzian ze znajomości tej lektury! – śmiał się Przemek. – Kurwa, nawet nie pamiętam, co to była za książka, ale pamiętam jak dziś, że oddałem pustą kartkę.
- To były „Sklepy cynamonowe” – wytłumaczył Hubert, który także śmiał się w najlepsze.
- Jak ty to możesz pamiętać takie rzeczy, Hubi? – zapytał go Tomek, którego ze śmiechu rozbolał brzuch.
- A pamiętacie jak Olek podpalił śmietnik, bo się wkurzył, że dostał pałę z kartkówki? – kontynuował Przemek.
- O kurwa, to była niezła akcja – skomentował Tomek. – Śmietnik się sfajczył, a Tereska gasiła pożar wodą, którą nalała do jakiejś starej doniczki.
- Ejj, ale wiecie, że Olek ma już dwójkę dzieci? – zapytał nagle Hubert z komicznym wręcz zdziwieniem.
- Ja pierdzielę, kto by pomyślał, że Olek pójdzie do wojska, pierwszy się ożeni i będzie miał dzieciaki – skomentował Tomek.
Zachichotali.
- Ja mam dla was prawdziwą bombę – mruknął Rafał poważnym tonem.
- Dajesz.
- Pamiętacie szkolną dyskotekę i naszą seksowną nauczycielkę? – zapytał.
Przez chwile zapanowała absolutna cisza. Jakby jego słowa naruszyły jakieś tabu, jakąś niezapisaną przysięgę. Przez chwilę Rafał nie wiedział jak intepretować przeciągającą się ciszę i rozważał nawet, żeby powiedzieć coś w stylu: „Hej, wiecie co, zapomnijcie o tym pytaniu, pogadajmy o czymś innym, na przykład o tym jak Olkowi na WF-ie spadły spodnie podczas wykonywania fikołka”. Ale ku jego uldze Hubert pokiwał głową i powiedział półszeptem:
- Do końca życia tego nie zapomnę.
- Odwaliło nam wtedy, nie? – do rozmowy dołączył się Tomek. – Będę z wami zupełnie szczery… byłem pewien, że pójdę przez to do poprawczaka. 
- Ja też – rzucił cicho Przemek. – Szczególnie, że ta nauczycielka przestała przychodzić do szkoły przez jakiś czas. Ponoć była na zwolnieniu lekarskim. Byłem przekonany, że poszła do ginekologa i że w jakiś sposób zdobyła dowody, że to my. Jak tylko dzwonił telefon do moich starych, to myślałem, że to policja i sikałem ze strachu.
- Ale nic się nie stało – Hubert stwierdził fakt.
- Pewnie wstydziła się powiedzieć o tym komukolwiek.
- Dziwisz się? – zapytał Tomek.
- Ona miała cudowne ciało… - mruknął nagle Hubert nieobecnym, rozmarzonym głosem.
- Oj tak i oddała się nam zupełnie. Chyba ją z trzy godziny ruchaliśmy. Pamiętam, że był z nami jeszcze Olek i Maniek. Szkoda, że ich nie ma na tym zjeździe.
- Pamiętacie te cycki? – zapytał Tomek wykonując gest ugniatania. – Najlepsze jakie ściskałem. Dobra, znowu będę z wami szczery… - przerwał, by zrobić potężny łyk alkoholu. – To był najlepszy seks w moim życiu. Nigdy później nie było mi tak dobrze z kobietą jak wtedy na tych materacach. Powiem wam, że masturbowałem się wspominając tą szkolną dyskotekę… no ze sto tysięcy razy.
- Ja też – powiedział Przemek bez żadnego wstydu w głosie. – Takie rzeczy się normalnie nie zdarzają. Chyba mieliśmy niezłego farta, że mogliśmy ją wtedy wyruchać i że nie ponieśliśmy żadnych konsekwencji.
- A wiecie, że Joasia jest dziś w klubie? – zapytał Rafał.
- Nie gadaj! – wykrzyknęli.
- Widziałem ją. Uwierzcie mi na słowo, że w ogóle się nie zmieniła – oznajmił Rafał. – Jest chyba jeszcze ładniejsza niż wtedy.
- Powinniśmy do niej zagadać! – wykrzyknął Tomek.
- Kurde, muszę z nią zatańczyć – powiedział Przemek pewnym siebie głosem.
- Wyruchać ją byś chciał! – zarechotał Hubert.
- To też – zgodził się Przemek.
- Mam pewien szalony pomysł – powiedział Rafał poważnym tonem.
Poczekał aż wszyscy spojrzą na niego. Szumiało mu w głowie od wypitego alkoholu, ale propozycja, którą miał za chwilę przedstawić i jej ewentualne konsekwencje sprawiały, że trochę otrzeźwiał. Sięgnął do portfela i z bocznej kieszonki wyjął małe zawiniątko folii aluminiowej. Jego koledzy spojrzeli na niego z zaintrygowaniem. Rafał odwinął folię, by pokazać im dwie czerwone tabletki bez żadnego symbolu ani logo producenta.
- Co to jest? – zapytał Hubert konspiracyjnym szeptem.
- Ecstasy. Kupiłem od kumpla jakiś czas temu.
Pozostali milczeli.
- Co byście powiedzieli, gdybyśmy rozpuścili jedną tabletkę w drinku naszej seksownej nauczycielki, drugą wzięli na spółę, a potem zaprowadzili Joasię w jakieś odosobnione miejsce?
Zapanowała cisza jak makiem zasiał. Mężczyźni patrzyli po sobie z wyrazem oszołomienia, ale Rafał zauważył, że w ich oczach pojawiła się pewna iskierka. To była ta sama iskierka, która wiele lat temu podczas pewnej szkolnej dyskoteki pozwoliła im porozumieć się bez słów i zaprowadzić Joannę do ciemnej sali gimnastycznej.
- Jak chcesz to zrobić? – zapytał Hubert.
Rafał uśmiechnął się i zaczął im szczegółowo przedstawiać swój plan.

PÓŹNIEJ TEGO SAMEGO WIECZORU

Joanna nie mogła uwierzyć, że dała się namówić na drinka temu młodemu mężczyźnie. Kiedy wracała z toalety chłopak zaczepił ją i przedstawił się jako Grzegorz Górski, jej dawny uczeń z 3B. Joanna nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek uczyła kogoś o takim nazwisku. Tyle, że mężczyzna już na korytarzu zaczął jej dziękować za to, że tak dobrze przygotowała go do matur. Wspominał, że tylko dzięki jej zaangażowaniu zdał egzamin wstępny na jakimś uniwersytecie i był w stanie podjąć studia. Chłopak ciągle powtarzał, że w ramach podziękowania postawi jej drinka. Próbowała odmówić, ale ów młody człowiek był strasznie uparty, a ona zbyt pijana i nieco rozochocona flirtowaniem z Sebastianem. Pomyślała więc, że porozmawia z nim kilka minut, po czym wróci do loży kadry nauczycielskiej. W ten sposób z kolejnym mohjito w dłoni pomaszerowała za „Grzegorzem” do jednej z niewielkich loży w kącie klubu.
Szybko spostrzegła, że siedziało tam trzech innych młodych mężczyzn. Wszyscy byli ubrani w eleganckie garnitury, a ich szerokie barki sugerowały, że są dobrze zbudowani. Każdy z nich zapewniał, że bardzo skorzystał na tym, że był jej uczniem i wypowiadał się o jej sposobie nauczania w samych superlatywach. To były dla Joanny ważne i bardzo miłe słowa. Dopiero po chwili rozmowy dostrzegła, że każdy z nich popijał jakiś rubinowy sok, chyba grejpfrutowy. Zwykle małymi, ostrożnymi łyczkami. Joanna pomyślała, że pewnie sporo już wypili i robią sobie teraz przerwę, żeby „dojść do siebie”. Po kilku minutach wysłuchiwania komplementów pomyślała: „No dobra, podziękuj im za drinka i wracaj do swojej loży”.
Joanna nie wiedziała, że Przemek, który podał się za Grzegorza Górskiego wsypał sproszkowaną tabletkę ecstasy do jej drinka, gdy tylko odebrał go od barmana. Zrobił to ukradkiem, gdy przeciskał się przez tłum skupiony na parkiecie. Rafał sproszkował tabletkę w toalecie i kazał mu ukryć proszek w mankiecie koszuli. To było dziecinnie proste.
Po kilku łykach drinka, który wydawał się Joannie niezwykle gorzki, jej wewnętrzna lampka ostrzegawcza przestała świecić się na czerwono. Właściwie to zgasła zupełnie. Nagle kobieta była przekonana, że ma żadnego zagrożenia ze strony tych czterech przemiłych chłopców. Co więcej – bardzo przyjemnie było znaleźć się w towarzystwie ludzi, którzy ją rozumieli, doceniali jako wspaniałą nauczycielkę, a przy tym dość otwarcie komplementowali jej wdzięki.
Po chwili Joanna odkryła, że czuje się… fantastycznie. Po prostu fantastycznie! Co więcej, wcale nie czuła się już zmęczona i senna. Wręcz przeciwnie! Była pełna energii! Chciała tańczyć. I nie miała ochoty bawić się w żadne podchody. Zerwała się na równe nogi i zaczęła poruszać się przed mężczyznami w takt muzyki, pracując biodrami i wyginając swoje ciało raz w lewo, a raz w prawo. Zobaczyła na ich twarzach uśmiechy. Poczuła, że jej szpilki stały strasznie niewygodne, więc… zrzuciła z siebie najpierw prawy, a potem lewy but. Poczuła ogromną ulgę.
- Idziemy tańczyć! – oznajmiła stanowczo.
- Tylko wypij drinka, żeby cię nie suszyło na parkiecie – zasugerował ten, który przedstawił się jako „Rafał jakiśtam”.
Joanna sięgnęła po swojego drinka, podniosła go i wypiła pozostałą część jednym dużym łykiem. Następnie gwałtownie odstawiła szklankę na stół, do góry nogami. Kostki lodu zagrzechotały na drewnianym blacie, a ona spojrzała na Rafała wyzywająco, jakby chciała go zapytać: „Teraz zadowolony?”. Hubert i Tomek jednocześnie zerwali się z miejsca i poszli z nią na parkiet, na którym wciąż panował ścisk. Zaczęli się kołysać w takt muzyki. Najpierw osobno, tworząc małe kółeczko, a potem bliżej siebie. Joanna odważnie wkroczyła między jednego, a drugiego partnera i tańczyła, pozwalając, by mężczyźni od czasu do czasu brali ją w ramiona.
Na początku nawet nie zwróciła uwagi na to, że ich dłonie od razu zsunęły się na jej tyłeczek. Ale to jej zupełnie nie przeszkadzało. W pewnym momencie mężczyźni wzięli kobietę w kleszcze. W ten sposób, że przylgnęli do jej ciała – Hubert od przodu, a Tomek od tyłu i wykonywali biodrami posuwiste ruchy, które sprawiły, że momentalnie dostali erekcji. Joanna nawet nie próbowała się wyrwać. Taniec pobudził jej zmysły.
Pozostali goście tańczący na parkiecie zerkali na tą trójkę z mieszanką zaskoczenia i oburzenia. Wszyscy podejrzewali, że cała trójka jest pijana i przyszła się powygłupiać. Wszyscy byli ciekawi jak daleko się posuną w tych wygłupach. Hubert położył dłoń na udzie Joanny zaledwie kilka centymetrów od jej intymnej szparki. Tomek natomiast po prostu wsunął dłoń pod jej majtki i chwycił nagi pośladek. Chciała zaprotestować, ale nie mogła nic powiedzieć, ponieważ Hubert zaczął ją nagle namiętnie całować. Wsuwał jej do ust swój język. Poddała im się kompletnie. Wciąż poruszała biodrami, czując jak mężczyźni ocierają się o nią kroczami, w których pojawiły się twarde wypukłości. Podobało jej się, że tak działa na mężczyzn. Poczuła uderzenie gorąca i potężne podniecenie. Gdyby jeden z nich choćby musnął teraz jej cipeczkę, to prawdopodobnie zrzuciłaby z siebie sukienkę i pozwoliła się przelecieć tutaj na parkiecie, na oczach wszystkich uczestników imprezy.
Rafał i Przemek obserwowali poczynania Joanny, siedząc w loży. Ruchy jej kształtnego ciała i świadomość, że kobiecie puszczają hamulce sprawiła, że ich penisy stały już na baczność. Przemek domyślał się, że wypity z sokiem narkotyk sprawił, że dostał potężnej erekcji, która praktycznie rozsadzała jego przyciasne majtki. Marzył o tym, żeby zrzucić z siebie wszystkie ubrania. I o tym, żeby wsadzić swojego pulsującego penisa do ciasnej, mokrej cipeczki swojej dawnej nauczycielki. Tak samo jak zrobił to przed laty, na szkolnej dyskotece.
- Przemek! – usłyszał nagle wołanie Rafała. – Ejj, Przemek!
- No?
- Przemek, wyciągaj komórkę – polecił mu kolega.
Zrobił to nie spuszczając oka z szalejącej na parkiecie Joanny. Oczyma wyobraźni widział jak chwyta jej duże jędrne piersi.
- Przemek! – syknął na niego zniecierpliwiony Rafał.
Dopiero teraz Przemek spojrzał na swojego kolegę, który wydawał się być mocno pobudzony. Jednocześnie chłopak był zlany potem. Kropelki spływały mu po skroniach na policzki.
- Przemek, ja jestem za bardzo porobiony. Musisz znaleźć jakiś hotel w najbliższej okolicy i zarezerwować pokój z dużym łóżkiem na jedną noc. Nieważne jaka będzie cena, zrzucimy się. I zamów taksówkę, niech będzie przed klubem za 20 minut.
Przemek patrzył na Rafała przez dłuższą chwilę jakby niczego nie zrozumiał. Rafał stracił nadzieję i zamierzał powtórzyć, to co powiedział, tym razem głośniej. Ale wtedy Przemek bardzo powoli pokiwał głową, odblokował ekran smartfonu i włączył jakąś aplikację. Po kilku minutach udało mu się zarezerwować apartament w hotelu Alexandria, oddalonym od klubu o kilka kilometrów i zamówił taksówkę, która miała się pojawić za mniej więcej dwadzieścia minut. Dosłownie kilka sekund po tym jak schował smartfona do kieszeni, Joanna, Hubert i Tomek wrócili do loży. Byli zmęczeni, spoceni, a na policzkach wystąpiły im czerwone rumieńce. Wyglądali też na bardzo zadowolonych, ponieważ chichotali, szeptali kobiecie coś do ucha i bezceremonialnie buszowali po jej ciele, w szczególności po zgrabnej pupci.
- Co za taniec! – wykrzyknęła Joanna. – Po prostu miałam ochotę zrzucić z siebie sukienkę i tańczyć nago!
- Nie krępuj się – mruknął Rafał.
Joanna nie odpowiedziała. Rzuciła się na kanapę, zajmując pozycję półleżącą. Mężczyźni szybko ją obsiedli ze wszystkich stron i od razu zaczęli dotykać wszystkich odsłoniętych części jej ciała. Tomek bawił jej się małymi stopami, Hubert przejeżdżał dłonią po zgrabnych nogach, a Przemek włożył dłoń pod miseczkę stanika ugniatając jej duże miękkie piersi. Kobieta nie protestowała, tylko oddychała ciężko. Kręciło jej się w głowie, było jej niezwykle gorąco, ale jednocześnie była niezwykle podniecona. Wrażenie dotyku męskich dłoni na jej ciele było wyjątkowo intensywne, odczuwała dosłownie każde muśnięcie i czerpała z tego niewypowiedzianą przyjemność.
W pewnym momencie dłoń Huberta zanurkowała pod sukienkę Joanny. Mężczyzna chwycił jej majtki, które okazały się być czerwonymi stringami i jednym płynnym ruchem ściągnął je z kobiety. Następnie przyłożył sobie te majtki do twarzy i powąchał je, robiąc głęboki wdech. Pokiwał głową z uśmiechem od ucha do ucha. Rafał pomachał do niego ręką jakby chciał pokazać „czekam na podanie”, więc rzucił mu stringi kobiety, a on powąchał je z takim samym mocnym wdechem. Teraz oboje uśmiechali się do Joanny. Kiedy straciła majtki, pomyślała, że sprawy zaszły za daleko. Nie miała jednak czasu na reakcję, bo Tomek obrócił ją na plecy, silnymi rękoma rozszerzył jej uda i bez zastanowienia przylgnął twarzą do jej mokrej szparki. Joanna poczuła jak wchodzi w jej cipkę swoim językiem.
- Boże, ona jest idealna – mruknął.
Joanna mruczała cicho, gryząc jednocześnie własną pięść. Tylko w ten sposób miała pewność, że nie zacznie zaraz głośno jęczeć z rozkoszy. Działo się coś dziwnego. Teraz nie miała już wątpliwości. Porwała ją jakaś potężna fala, która spowodowała, że jej zmysły zwariowały - były wyostrzone, a przyjemność wynikająca z seksu była powiększona wręcz kilkukrotnie.
- Odsuń się, Tomek – polecił Hubert.
Joanna z przerażeniem dostrzegła, że młody mężczyzna wyjął swojego ogromnego kutasa przez otwarty rozporek eleganckich spodni i zamierzał ją wziąć tu i teraz. To była straszna, ale i w jakiś dziwny sposób podniecająca wizja. Nigdy jeszcze nie uprawiała seksu w miejscu publicznym. Nigdy wcześniej nie bała się, że zostanie nakryta. Tyle, że Hubert nie zamierzał pytać ją o pozwolenie. Zbliżył się do niej, przejechał główką swojego penisa po jej łechtaczce i od razu zaczął go wsuwać do jej cipki.
- Nnniieee… - szepnęła ale zaraz kolejna fala rozkoszy rozlała się na całe jej ciało.
Hubert zaczął ją posuwać. Powoli, rozkoszując się każdym pchnięciem. Nawet zamknął oczy, by móc skupić się tylko i wyłącznie na tym cudownym uczuciu penetrowania ciasnej, wilgotnej szparki. Przemek, który do tej pory pieścił piersi Joanny także rozsunął rozporek, chwycił swojego kutasa i wyjął go z majtek. Ułożył się tak, żeby mieć głowę kobiety na wysokości swojego krocza. Joanna wiedziała o co mu chodzi, więc od razu wzięła go w usta. Przemek zaczął oddychać głęboko, gdy ciepłe wargi kobiety objęły jego penisa. Pieprzyli ją tak nie dłużej niż trzy minuty, gdy usłyszeli nagle głośny szept Tomka:
- Panowie, kurwa, ochroniarz idzie!
Hubert i Przemek podskoczyli jak rażeni piorunem i błyskawicznie wepchnęli swoje nabrzmiałe penisy z powrotem do spodni. Nie mieli czasu, żeby pozapinać rozporki. Joanna także zerwała się do pozycji siedzącej i instynktownie poprawiła podwiniętą sukienkę oraz rozwichrzone włosy. Rafał włożył czerwone stringi kobiety, które trzymał w dłoni do kieszeni marynarki. Sekundę później przy ich loży pojawił się ochroniarz. Okazało się, że był nim łysy mężczyzna o szerokich barkach, który musiał mieć przynajmniej metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Obrzucił mężczyzn lodowatym spojrzeniem, a później jego oczu utkwiły na Joannie. Kobieta miała wrażenie, że potężny mężczyzna domyślił się tego, co tu się przed chwilą działo. Potwierdziły to jego słowa:
- Jeśli macie ochotę na jakieś figle, to radzę wam opuścić klub – powiedział spokojnym tonem. – Mówię to tylko raz. Nie będzie drugiego ostrzeżenia.
- My właśnie… czekamy na taksówkę – odpowiedział Przemek.
Ochroniarz raz jeszcze spojrzał na Joannę, po czym bez słowa ruszył dalej. Kobieta odetchnęła z ulgą. Myślała, że to uspokoi tych napaleńców, ale jak tylko łysy mężczyzna zniknął w półmroku, Tomek ponownie stanął na czatach, a Przemek i Hubert usiedli obok Joanny tak, że znalazła się teraz w środku między nimi. Mężczyźni całowali ją w usta, obsypywali pocałunkami szyję i ramiona, ale przede wszystkim wsuwali dłonie pod sukienkę, gdzie dotykali jej rozgrzanej cipki.
- Nnie… proszę… to zaszło za daleko… - mówiła Joanna, gdy mężczyźni pieścili jej ciasną szparkę.
- Ciii… skarbie… zaraz pojedziemy do hotelu, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał – oznajmił Przemek.
- Cco?! Dd.. do jakiego ho… hotelu?! – Joanna była zdezorientowana.
- Zabawimy się jak za starych dobrych lat – wytłumaczył Hubert.
Przemek poczuł wibrację swojego smartfona. Na ekranie pojawił się nieznany mu numer. Odrzucił połączenie, bo dobrze wiedział, że to czekający na nich taksówkarz. Wstał z kanapy, zapiął rozporek i powiedział głośno:
- Taksówka już czeka!

KILKA MINUT PO PÓŁNOCY

Kiedy Joanna zobaczyła ogromne łóżko z wysokim zagłówkiem wyścielonym skóropodobnym materiałem, to miała wrażenie, że ostatnie pół godziny było tylko snem, z którego zaraz się obudzi. Wszystko bowiem działo się w dziwnie zwolnionym tempie, tak charakterystycznym dla koszmarów sennych. Rozmazane obrazy mieszały się, a z każdą kolejną minutą coraz trudniej było jej odróżnić rzeczywistość od fantazji.
Co pamiętała? Pamiętała, że w klubie ktoś pomógł jej wstać z kanapy i zaprowadził w kierunku szatni. Miała wrażenie, że wszyscy uważnie się jej przyglądali, gdy zataczała się wsparta na męskim ramieniu. Na szczęście wszystkie twarze były zamazane. Jak przez mgłę kojarzyła fakt, że zakładając swój czarny płaszcz ze zdumieniem odkryła, że jest bosa i nie ma na sobie majtek. Nie było jednak czasu na poszukiwania, bo nagle zapadła się w wygodnej kanapie eleganckiego Mercedesa, który czekał przed klubem. Pamięta, że musiała oddychać płytko, bo siedzący obok niej mężczyźni cały czas pieścili jej łechtaczkę i wsuwali koniuszki palców w jej ciasną norkę. Cały czas rozmawiając z  nic nie podejrzewającym taksówkarzem o ostatnim meczu Lidze Mistrzów.
W pewnym momencie ktoś (chyba ten o imieniu Przemek) pochylił się w jej kierunku i szepnął: „Zerżniemy cię tak jak wtedy skarbie”, po czym polizał jej ucho. Czuła dreszcze podniecenia, a jej rozogniona cipka momentalnie wypełniła się sokami. Zaczynała wręcz podejrzewać, że cofnęła się w czasie i że chłopcy za chwilę położą ją na materacach w małej sali gimnastycznej pachnącej pastą do polerowania parkietu.
Ta wizja była przerażająca, ale w jakiś nieodgadniony dla niej sposób również niezwykle podniecająca. Nie przeżyła czegoś takiego od wielu lat, ale wszystko wskazywało na to, że dziś znowu poczuje jak to jest być z kilkoma mężczyznami naraz. Znów przeszedł ją ten dreszcz.
W hotelu Rafał szybko załatwił wszystkie formalności związane z zameldowaniem – wypełnił kartę  meldunkową podając numer swojego dowodu osobistego i zapłacił za jedną dobę. Później odebrał kartę do zamka magnetycznego i cała grupa ruszyła w stronę windy.
Recepcjonistka odprowadziła ich wzrokiem i pokręciła głową w geście dezaprobaty. Dla niej to byli kolejni bogaci imprezowicze, którzy po mocno zakrapianym wieczorze kawalerskim postanowili zabawić się z wynajętą panienką z agencji. Przerabiała to już wielokrotnie odkąd zaczęła pracę w Alexandrii. Cieszyła się, że znalazła dla tej grupy odpowiedni pokój w bocznej części budynku. Miała nadzieję, że pozostali goście nie będą skarżyć się na hałasy.
W windzie mężczyźni rzucili się na Joannę i choć mieli do pokonania tylko dwa piętra, to udało im się w ciągu tych kilkudziesięciu sekund rozpiąć zamek jej stanika, a następnie zdjąć go pod sukienką. Później poprowadzili kobietę wyścielonym szarą wykładziną korytarzem do wynajętego pokoju. O tej godzinie na korytarzu nie było nikogo, więc już w drodze do pokoju ściągnęli z Joanny sukienkę. Jako, że wcześniej pozbyli się jej butów, majtek i stanika, to stała teraz na hotelowym korytarzu zupełnie naga.
Rafał długo szukał karty magnetycznej, a oni dotykali nagiego ciała kobiety, które było miękkie, ciepłe i delikatne. W końcu zamek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, a drzwi się otworzyły. Wprowadzili Joannę do środka, minęli przestronny salon i od razu weszli do dużej sypialni z wielkim wygodnym łóżkiem stojącym na staromodnych kaczych nóżkach. Kobieta poczuła, że ktoś bierze ją na ręce, a potem kładzie na łóżku. Była teraz bezbronna, oddana jej dawnym uczniom, którzy ponownie mieli posiąść jej ciało. Silne ręce od razu rozszerzyły jej nogi, eksponując wilgotną od soków cipkę.
Nie było mowy o grze wstępnej. Byli zbyt podnieceni. Chodziło teraz o jak najszybsze zaspokojenie swoich dzikich żądzy. Rafał, który dotychczas tylko patrzył jak jego koledzy zabawiają się z Joanną zrzucił z siebie buty, ściągnął spodnie i zsunął majtki do kostek. Jego penis stał praktycznie pionowo w najpotężniejszej erekcji jego życia. Wyprzedził pozostałych i pierwszy położył się na kobiecie, wciąż mając na sobie białą koszulę i czarne skarpetki. Wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem, praktycznie do samego końca. Poczuł żar jej wnętrza, poczuł jak bardzo jest ciasna i zaczął ją posuwać. Mocno i szybko jakby zaraz miała mu się wyrwać i uciec. Narkotyk sprawiał, że odczuwał rozkosz trzy razy mocniej niż zwykle. Słyszał jęki Joanny i swój przyspieszony oddech. Po chwili ustąpił miejsca innym, bo nie chciał i nie zamierzał jeszcze kończyć. Zamierzał rozkoszować się Joanną odrobinę dłużej.
Hubert i Przemek praktycznie w tym samym momencie rzucili się na kobietę. Spojrzeli na siebie jak rewolwerowcy na dzikim zachodzie na sekundę przed wybiciem pełnej godziny.
- Weźcie ją jednocześnie – zasugerował Tomek.
- Dobry pomysł! – mruknął zadowolony Hubert, który położył się na łóżku obok Joanny i przyciągnął ją do siebie.
Joanna była gotowa pozwolić tym młodym mężczyznom dosłownie na wszystko. Była zamroczona alkoholem i narkotykiem, który wypiła z drinkiem. Poza tym nigdy wcześniej nie czerpała tak ogromnej przyjemności z seksu. Dosiadła Huberta okrakiem, w pozycji „na jeźdźca” i poczuła jak jego wielki penis wślizguje się w jej ciasną norkę. Jęknęła. Mężczyzna uciszył ją namiętnym pocałunkiem w usta, podczas którego pociągnął Joannę za sobą, żeby mocniej wypięła tyłeczek. Właśnie tego oczekiwał Przemek, który już usadowił się za swoją dawną nauczycielką i nawilżając główkę penisa własną śliną zaczął powoli, powolutku wchodzić w jej drugą dziurkę. Była cholernie ciasna. Po chwili obaj, zupełnie jak na umówiony znak, zaczęli ją pieprzyć. Joanna poczuła jak dwa penisy równocześnie wchodzą w jej cipkę i tyłeczek. Nigdy wcześniej nie czuła tak intensywnej rozkoszy. Wystarczyło kilka minut, by poczuła, że zaraz coś rozsadzi ją od środka. Zaczęła krzyczeć, a potem zamilkła zupełnie, gdy równocześnie doszła analnie i pochwowo. To było nieziemskie uczucie. Fala rozkoszy zalała całe jej ciało. Chciała gestem ręki poprosić posuwających ją mężczyzn, żeby dali jej chwilę wytchnienia, ale oni nie przestawali jej penetrować. Byli zbyt blisko orgazmu, by teraz przestać.
- Dochodzę, dochodzę! – wysapał Hubert, który wystrzelił po chwili gorącą porcję spermy wprost do cipki Joanny.
- Ja też! Ja też! – krzyknął Marcin i wytrysnął w jej ciasnym tyłeczku.
Gdy Hubert i Marcin zrobili wolne miejsce, na łóżku położył się Tomek. Koledzy posadzili na nim kobietę, tym razem w pozycji odwróconego jeźdźca. Mężczyzna niewiele myśląc chwycił swoją twardą lancę i wprowadził ją do ciasnego, śliskiego od spermy tyłeczka Joanny i zaczął ją penetrować szybkimi ruchami. Rafał spojrzał na wygoloną cipkę jej dawnej nauczycielki i zdecydował, że nie będzie czekał aż jego kolega skończy. Wdrapał się na łóżko, klęknął tuż przed kobietą i wdarł się w jej cudowną szparkę. Joanna znowu poczuła w sobie dwa twarde penisy, tym razem w nieco innej pozycji. Rafał chwycił ją za kark i patrząc jej głęboko w oczy mocnymi pchnięciami penetrował jej cipkę. Tomek w tym czasie unosił biodra w górę i w dół wdzierając się głęboko w jej tyłeczek. Posuwali ją w ten sposób kilka dobrych minut, rozkoszując się całym jej ciałem.
Joanna miała wrażenie, że jest w stalowych kleszczach. Kątem oka zauważyła, że Hubert i Przemek, który już zaspokoili swoje żądzę siedzą nadzy w fotelach pod ścianą i masturbują się, obserwując jak ich koledzy ją posuwają. Poczuła, że kolejny, prawdopodobnie podwójny orgazm zbliża się wielkimi krokami. Rafał też to zobaczył w jej oczach, więc przyspieszył jeszcze bardziej, żeby pomóc jej go osiągnąć. Po chwili Joanna zamknęła oczy i otworzyła usta, tworząc niemą literę „O”, gdy kolejny pochwowo-analny orgazm eksplodował w jej kroczu niczym granat.
Obaj posuwający ją mężczyźni poczuli jak jej dziurki zaciskają się w charakterystycznych skurczach. Rafał zdążył pomyśleć, że cipka Joanny jest tak ciasna jak wtedy, podczas szkolnej dyskoteki i nagle wystrzelił w nią jęcząc i sapiąc. Chwilę później również i Tomek jęknął głośno, gdy dochodził pompując w tyłeczek kobiety kolejną porcję spermy. Cała trójka padła na łóżko. Wycieńczeni, spoceni, ale i niezwykle szczęśliwi.
- Mój Boże, jak ona się pieprzy – mruknął Hubert z podziwem, jego penis ponownie był twardy jak kamień.
- Ta kobieta to po prostu seksualna petarda – zgodził się Przemek, który również ponownie miał erekcję. - Jak ją teraz weźmiemy?
Słysząc to pytanie Joanna otworzyła szeroko oczy. Nie mogła uwierzyć, że to jeszcze nie koniec i że ci napaleńcy wciąż mają siły na dalszy seks. Nie była pewna, czy wytrzyma kolejny tak potężny orgazm. Tomek i Rafał zbliżyli się do niej i zaczęli delikatnie pieścić jej ciało, głównie jędrne piersi i przyjemnie zaokrąglony brzuszek. Powoli dochodzili do siebie. Dla nich też od początku było jasne, że nie poprzestają na jednym orgazmie, skoro wynajęli apartament z wielkim łóżkiem na całą noc. Potrzebowali po prostu chwili odpoczynku. Wypity z sokiem narkotyk sprawił, że po chwili ich wielkie kutasy znowu nabrały ochoty na intensywne doznania.
- Ja chciałbym spróbować na pieska – oznajmił Hubert.
- A ja od boku – wytłumaczył Przemek. – Panowie, siadajcie na fotelach i odpocznijcie sobie. Zobaczycie jak robią to profesjonaliści – powiedział wstając z miejsca.
Tomek i Rafał zastosowali się do prośby swojego kolegi i wkrótce to oni siedzieli nago w wygodnych fotelach. Hubert i Przemek zbliżyli się do Joanny z wyprężonymi penisami, które wręcz nie mogły się doczekać powrotu do jednej z tych rozkosznych dziurek.
- Gotowa na drugą rundę? – zapytał Przemek.
Joanna nie odpowiedziała. Zamknęła oczy. Poczuła męskie dłonie na swoim ciele, które ugniatały jej piersi i wędrowały po brzuszku aż do jej cipki, gdzie rozsmarowywały spermę po wewnętrznej części jej ud i po tyłeczku. Po chwili mężczyźni ułożyli jej ciało na łóżku w ten sposób, by móc posuwać ją od boku. Jęknęła, gdy po raz kolejny poczuła jak twardy kutas wślizguje się w jej ciasną cipeczkę.
Tymczasem w klubie La Venda impreza powoli się kończyła. Na scenie pojawił się ponownie Adam Tarpewicz, który ogłosił, że za pół godziny wszyscy goście muszą opuścić klub, ponieważ będzie on zamykany. Zasugerował, że to odpowiedni moment na zamówienie taksówki.
Nauczyciele skupieni w niewielkiej loży zaczęli organizować sobie transport do domu. Kilka godzin wcześniej wszyscy zgodnie stwierdzili, że Joanna musiała się kiepsko poczuć i wrócić do domu, skoro wyszła bez pożegnania. W chwili, gdy zjazd absolwentów oficjalnie się zakończył w hotelowym pokoju zaczynała się druga kolejka.

Komentarze