Joanna i pokój numer 219


Joanna i pokój numer 219


Kilka dni po rozpoczęciu nowego roku szkolnego, Joanna została poproszona przez dyrektora Franciszka Nowomiejskiego o reprezentowania szkoły podczas zbliżającej się wielkimi krokami IX Ogólnopolskiej Konferencji Nauczycieli i Wychowawców. Była to głośna impreza, której głównym patronem było Ministerstwo Edukacji.

Dyrektor Nowomiejski nie bez powodu wybrał właśnie Joannę. Mężczyzna dowiedział się od innych nauczycieli, że Joanna napisała w sierpniu artykuł naukowy, który został opublikowany na jednym z popularnych portali dla rodziców. Tekst omawiał zagadnienie „Skutecznej komunikacji z współczesną młodzieżą” i wywołał burzliwą dyskusję na portalu. Na tyle burzliwą, że szybko trafił do portali społecznościowych, gdzie przez niektórych był krytykowany, a przez niektórych nagradzany lajkiem. Popularność artykułu rosła, aż w końcu został on przedrukowany przez kilka portali informacyjnych, a nawet lokalny tygodnik.
Oczywiście jeden artykuł nie zamienił Joanny w celebrytkę. Zdaniem jej samej temat trafił na podatny grunt i został opublikowany w odpowiednim czasie. Przypadek sprawił, że pojawił w dniu, w którym ogólnopolskie media ekscytowały się falą przemocy w jednym z podwarszawskich gimnazjów, którą to ujawniły ukryte kamery.
Dyrektor Nowomiejski postanowił wykorzystać fakt, że tekst opracowany przez nauczycielkę pracującą w jego szkole szybko zdobył sporą popularność. Zaprosił ją na długiej przerwie do swojego gabinetu, poczęstował kawą i bez owijania w bawełnę powiedział, że zależy mu na tym, by to właśnie ona pojechała reprezentować szkołę na konferencji. Joanna była zaskoczona. Nie lubiła publicznych wystąpień, zawsze miała ogromną tremę, ale dyrektor Nowomiejski był przecież jej przełożonym i nie chciała mu sprawić przykrości odmową. Poza tym reprezentowanie szkoły przed urzędnikami Ministerstwa Edukacji mogło okazać się mocnym argumentem w rozmowach o ewentualnej premii. Dlatego też zgodziła się.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że popełnia straszny błąd…
Konferencja odbywała się w Warszawie. Joanna miała jechać na nią razem z Barbarą – nową nauczycielką od historii i WOS-u, która także była jednym z tegorocznych panelistów. Basia miała przedstawić zalety wykorzystywania materiałów multimedialnych podczas lekcji historii. Głównie filmów i animacji. Dyrektor Nowomiejski oznajmił, że niestety szkoła nie dysponuje samochodem służbowym, ale jest w stanie pokryć wszystkie koszty podróży oraz nocleg w trzygwiazdkowym hotelu w Warszawie. Kobiety uzgodniły, że zamiast tłuc się pociągiem, pojadą do stolicy samochodem Basi.
W dniu konferencji podróż upływała im bezproblematycznie. O tak wczesnej porze ruch na drogach był niewielki, a bezchmurny dzień zapewniał idealne warunki do jazdy. Najpierw prowadziła Basia, która zaproponowała, żeby za Łodzią zatrzymały się na stacji benzynowej na kawę, a potem zamieniły się za kierownicą. Joanna zgodziła się na taki układ. Słuchały porannej audycji w TOK FM, rozmawiały o szkole, o zmianach, które szykowały się w systemie edukacji, a także o swoich mężach i dzieciach. Joanna, która pierwszy raz mogła spędzić trochę czasu z Basią poza szkołą. Szybko odkryła, że jest ona sympatyczna, szczera i bardzo inteligentna. Od razu ją polubiła i wiedziała, że będą dobrymi koleżankami, kiedy wrócą z konferencji i spotkają się w pokoju nauczycielskim.
Basia opowiadała jak jej 40-letni mąż Andrzej nagle zwariował na punkcie triathlonu i o mało nie dostał zawału serca podczas ostatnich zawodów. Zwierzyła się również, że przyłapała swojego 18-letniego na masturbacji podczas oglądania filmu pornograficznego. Joanna zdradziła, że Henryk zakochał się w pokerze i że urządzał cotygodniowe partyjki z kolegami w jej domu. Opowiedziała również, że podejrzewa, że jej syn uprawia seks ze swoją nową dziewczyną Andżeliką, ilekroć zamykają się w jego pokoju na piętrze, żeby „oglądać serial”.
Później Joanna postanowiła się zdrzemnąć. Początkowo nie śniła o niczym, otaczała ją tylko błoga ciemność, a gdzieś w oddali słyszała rytmiczny szum pokonywanej drogi ekspresowej. Po chwili pozwoliła swoim myślom odpłynąć, a wtedy znów nawiedził ją ten koszmar, w którym naga kobieta stoi przed jakimś sklepem z telewizorami.
Koszmar zawsze układał się w ten sam sposób – kobieta, ścigana przez grupę gwałcicieli, skręca nagle w ślepy zaułek, na którego końcu znajduje się ogromne łóżko ustawione na szczycie kilku stopni oświetlonych czerwonym światłem lampek LED. Łóżko przypomina rekwizyt z jakiegoś horroru klasy B. Kobieta rusza w jego kierunku niczym zahipnotyzowana i po chwili czeka już na swoich oprawców. A oni wyłaniają się z mroku niczym zmaterializowane cienie. Nie spieszą się, bo wiedzą, że kobieta nie będzie już uciekała. Każdy z mężczyzn jest nagi. Joanna nigdy nie może dostrzec ich twarzy, ale widzi, że każdy z nich ma ogromnego, nabrzmiałego kutasa, którego trzyma już w garści i pieści leniwie. Joanna domyśla się, że mężczyźni zerżną nagą kobietę. Jej serce zaczyna bić mocniej, gdy podchodzą coraz bliżej. Jest coś niepokojąco znajomego w tej kobiecie. Joanna rzuca się z boku na bok. Po chwili kobieta ze snu jest już otoczona przez nagich mężczyzn, którzy zaczynają ją dotykać i pieścić.
W tym momencie sama poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię.
- tkoooo… keeeeeeej… - słyszy gdzieś w oddali.
„To nie jest sen! To dzieję się naprawdę! – krzyczy w myślach i budzi się nagle.
- Jezu… spokojnie… - słyszy głos Barbary, która zerka na nią z niepokojem.
- Co się stało? – Joanna pyta i zdezorientowana zaczyna się rozglądać po samochodzie.
- Nic. Miałaś zły sen. Mamrotałaś coś pod nosem, więc położyłam ci rękę na ramieniu. Zapytałam, czy wszystko okej, a ty podniosłaś się jak rażona piorunem – wytłumaczyła Basia. – Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć, ale miałam wrażenie, że przyśnił ci się jakiś straszny koszmar.
- Nic nie szkodzi. Skoro mamrotałam przez sen, to dobrze, że mnie obudziłaś.
Przez chwilę jechały w milczeniu, ale później, gdy z każdym kilometrem zbliżały się do Warszawy zaczęły rozmawiać o konferencji i o tym, co je dziś czeka.
- Myślisz, że będzie dużo ludzi? – Joanna zapytała z wyraźną obawą w głosie.
- Moja koleżanka z Gdańska była rok temu na tej konferencji. Mówiła mi, że na sali było jakieś 100 osób, kiedy ona prezentowała swój temat. Ale to może być różnie. Podobno ludzie wchodzą i wychodzą, bo niektórzy chcą wysłuchać tylko konkretnych prezentacji, a niektóre wykłady praktycznie nikogo nie obchodzą, więc nagle na sali może zostać tylko 15 osób.
- A mówiła ci coś jeszcze? Jak to wygląda? – Joanna nie kryła ciekawości.
- Opowiadała, że wszyscy prelegenci siedzą w pierwszych rzędach i kolejno wchodzą na takie małe podium, gdzie jest mikrofon i pilot do obsługi prezentacji. No i każdy omawia swój temat, a jak przekracza te zaplanowane 30 minut, to prowadzący grzecznie przerywa. Oczywiście jest też przerwa obiadowa i kilka przerw kawowych, żeby człowiek mógł wstać, rozprostować kości i odsapnąć chociaż przez 10 minut.
- Aha – skomentowała Joanna.
- Ta moja koleżanka mówiła jeszcze, że najgorsze są pytania od publiczności. Ponoć na tej konferencji jest taka zasada, że po każdej prezentacji jest czas na pytania.
- No nie! – Joanna skrzywiła się na samą myśl.
- No właśnie! Wyobraź sobie, że jakaś jędza z ministerstwa zapytała moją koleżankę o metodologię, którą przyjęła podczas badania. Biedna musiała się bronić jak na jakiejś cholernej obronie pracy magisterskiej. 
- Boże, teraz to naprawdę zaczynam się stresować – oznajmiła.
- Eee tam, nie ma się czego bać. Musisz tylko wziąć głęboki wdech zanim zaczniesz, a potem jakoś to będzie. Ćwiczyłaś swoją prezentację? – Barbara zapytała, nie odrywając oczu od drogi.
- Oczywiście. Kilka razy – odpowiedziała szczere.
- No właśnie! Skoro ćwiczyłaś, to wystarczy, że opanujesz na początku tremę i jakoś pójdzie. Musisz tylko głośno odtworzyć to co ćwiczyłaś. Trochę jak aktor na scenie. Zobaczysz, że będzie dobrze – oznajmiła Barbara i przesłała Joannie szczery uśmiech.
Joanna odpowiedziała uśmiechem. Pomyślała, że bez Barbary udział w tej konferencji byłby prawdziwym koszmarem.

KONFERENCJA

Dochodziła godzina trzynasta. Joanna i Barbara siedziały w drugim rzędzie foteli w dużej sali konferencyjnej wyposażonej w nowoczesny sprzęt audio-wideo. Obie miały założone żółte smyczki, do których przypięty był duży identyfikator z imieniem i nazwiskiem oraz słowem „PANELISTA”.
Joanna obróciła delikatnie głowę i stwierdziła, że zgodnie z tym, co wcześniej mówiła Basia, na sali musiało być mniej więcej 100 osób. Głównie starsze osoby, choć gdzieniegdzie widziała ludzi w jej wieku, a nawet młodszych. Większość bez zainteresowania wsłuchiwała się w słowa starszego jegomościa w nieco zbyt dużej sztruksowej marynarce, który od kilku minut opowiadał o zaletach programu „Szkoła bez smartphona”.
Kiedy mężczyzna skończył rozległy się niezbyt entuzjastycznego, nieco wymuszone oklaski. Następnie na scenie pojawił się młody człowiek w okularach o szerokich oprawkach, który oznajmił, że teraz wysłuchają „bardzo pouczającego” wystąpienia na temat skutecznej komunikacji z współczesną młodzieżą. Joanna zesztywniała. Prowadzący wyczytał jej imię i nazwisko, a potem podał pełną nazwę szkoły, w której uczyła. Rozległy się oklaski (równie umiarkowanie entuzjastyczne), a Joanna ruszyła w stronę niewielkiego podium przeznaczonego dla osób prezentujących. Nogi miała jak z waty i poczuła jak kropelki potu spływają jej po plecach.
Uścisnęła dłoń prowadzącego, który szepnął jeszcze „Zapraszam” i wskazał na podium. Weszła na podium i zerknęła na Barbarę, która uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i w charakterystycznym geście pokazała, że trzyma kciuki. Następnie zaczekała aż wyświetli się pierwszy slajd przygotowanej przez nią prezentacji. Miała chwilę, więc rozejrzała się po uczestnikach konferencji. Z pewnym przerażeniem odkryła, że wcale ich nie ubyło w porównaniu do poprzednich wystąpień. Co więcej, miała wrażenie, że jest ich nieco więcej! Widziała ich nieruchome twarze i oczy wbite prosto w nią, obserwujące każdy jej ruch. Czekające z niecierpliwością na jakieś potknięcie. Poczuła, że momentalnie zaschło jej w gardle.
Na szczęście na każdego uczestnika czekała na podium czysta szklanka i butelka wody mineralnej. Sięgnęła po nią i bez większego zaskoczenia odkryła, że jej dłonie drżą z nerwów. Nalała sobie wody i od razu opróżniła pół szklanki dwoma potężnymi łukami. Raz jeszcze odszukała wzrokiem Barbarę, która najwidoczniej domyślała się, co przeżywa Joanna, bo teatralnym gestem obniżania czegoś o dwa poziomy przekazała jej myśl: „spokojnie skarbie, głęboki wdech”. Joanna zastosowała się do tej sugestii, wzięła długi wdech, a następnie sięgnęła po pilota.
- Dzień dobry. Będę z Państwem zupełnie szczera i od razu przyznam się, że to mój pierwszy raz na tak dużej konferencji. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie odczuwam teraz sporej tremy, dlatego na wstępie proszę Państwa o wyrozumiałość, jeśli w którymś momencie zabrakłoby mi słowa albo gdybym musiała zrobić sobie krótką przerwę na łyk wody – oznajmiła przysuwając usta do mikrofonu. – Ze strachu zaschło mi w gardle jak tylko tu stanęłam - dodała z przepraszającym uśmiechem.
Usłyszała szmer szeptów, które przerwały wszechogarniającą ją ciszę. Te szepty rozładowały nieco napiętą atmosferę i pozwoliły jej przezwyciężyć tremę. Nie jest tak źle, prawda? Pierwsze koty za płoty! Przemówiła do wszystkich tych ludzi i nawet udało jej się wywołać uśmiech na kilku twarzach. Wzięła kolejny głęboki wdech i zaczęła:
- W dzisiejszym świecie dzieci dorastają bardzo szybko. To rodzi wiele paradoksów. Z jednej strony współczesna młodzież chce być traktowana jak dorośli i korzystać z wszystkich praw i przywilejów, które zapewnia osiągnięcie dojrzałości, a z drugiej strony wciąż pragną taryfy ulgowej za popełnione błędy, bo przecież… są jeszcze tylko dziećmi, prawda? Proszę mi uwierzyć, przeżyłam te sprzeczne oczekiwania na własnej skórze, ponieważ jestem nie tylko nauczycielką, ale przede wszystkim matką młodego chłopaka, który od października wyfrunie z gniazda, żeby rozpocząć studia w innym mieście. Receptą na pokonanie tych sprzeczności, które w naturalny sposób prowadzą do konfliktów może i powinna być rozmowa. Dlatego pragnę dzisiaj omówić kilka głównych technik i narzędzi, które ułatwiają dotarcie do młodzieży, a które składają się na system, który to specjaliści od psycholingwistyki nazwali…
Gdy 28 minut później w zgrabny sposób podsumowała wszystkie swoje tezy i spostrzeżenia, a następnie podziękowała za uwagę, jej wystąpienie zostało nagrodzone gromkimi brawami. Najgłośniejszymi do tej pory. Joanna uśmiechnęła się szeroko, ukłoniła się skromnie i ruszyła w stronę swojego fotela. W połowie drogi zatrzymał ją prowadzący konferencję chłopak, który zapytał przez mikrofon, czy ktoś ma jakieś pytania odnośnie do omówionego tematu. Serce jej zamarło, gdy młody mężczyzna w niebiesko-szarej koszuli w kratę wstał i poprosił konferansjera o mikrofon. Następnie postukał dwukrotnie w gumowatą osłonkę, by upewnić się, że mikrofon jest uruchomiony, a potem oznajmił ciepłym głosem:
- Dzień dobry. Nazywam się Rafał Bretkowski. Jestem wychowawcą w klasach I-III w liceum ogólnokształcącym w Bydgoszczy. Właściwie to nie mam żadnych pytań do prezentacji, ale chciałbym powiedzieć, że to było bardzo ciekawe wystąpienie i że znalazłem w nim sporo inspirujących rzeczy, które chciałbym spróbować przenieść na mój, bydgoski grunt. Jeszcze raz gratuluję wystąpienia.
Gdy mężczyzna oddał mikrofon salę wypełniła kolejna burza oklasków, a Joanna poczuła, jak uśmiech mimowolnie pojawia się jej na twarzy. Uśmiech ten towarzyszył jej przez całą drogę z podium do fotela. Gdy już usiadła Barbara przytuliła ją, mówiąc:
- Byłaś fantastyczna!
Joanna pomyślała, że właśnie odniosła jeden z największych sukcesów zawodowych w swoim życiu.

WIECZOREM

Barbara również wypadła znakomicie, a jej wystąpienie zostało nagrodzone równie entuzjastyczną burzą oklasków. Po konferencji obie nauczycielki postanowiły wymknąć się z nudnego bankietu i pospacerować po Krakowskim Przedmieściu, a później znaleźć przytulną restaurację, w której mogły zjeść dobrą kolację i wznieść toast za zwycięstwo. Szybko okazało się, że czują się zbyt dobrze, by poprzestać na jednym toaście, więc zamówiły całą butelkę wytrawnego wina, którą szybko opróżniły, śmiejąc się przy tym i żartując jak nastolatki w dniu wagarowicza.
Gdy wypity alkohol uderzył im do głowy, a świat zaczął odrobinę wirować przed ich oczyma, uzgodniły, że zrzucą się na taksówkę do hotelu. Joanna poprosiła o rachunek, a Barbara stwierdziła, że muszą dać przynajmniej 10 złotych napiwku temu młodemu kelnerowi, który posyłał im czarujący uśmiech, ilekroć przechodził obok ich stolika. Joanna zgodziła się na to.
Trzydzieści minut później były już w hotelu La Venda, gdzie pożegnały się w lobby, a każda poszła w kierunku swojego jednoosobowego pokoju. Barbara miała pokój na parterze, a Joanna dostała pokój numer 219 na drugim piętrze. Gdy czekała na windę, czuła się wstawiona, zmęczona, ale jednocześnie szczęśliwa. To był udany dzień – jej wystąpienie na konferencji zostało docenione, miło spędziła wieczór, a Barbara okazała się wspaniałym kompanem tej podróży. W swojej najbliższej przyszłości widziała już tylko zmycie makijażu, szybki prysznic, SMS do Henryka, że wszystko u niej dobrze i kilkugodzinny sen w wygodnym hotelowym łóżku.
Nie wiedziała jednak, że jej wieczór miał się dopiero zacząć…
Gdy dotarła windą na drugie piętro ruszyła korytarzem wyścielonym szarą wykładziną, kierując się do swojego pokoju. Przez wypity alkohol i zmęczenie nie zwróciła uwagi na to, że dotarła do drzwi z numerem 219 znacznie szybciej niż poprzednim razem. Nie zwróciła też uwagi na to, że cyfra 9 była znacznie niżej niż poprzedzające ją cyfry. Joanna nie domyśliła się, że 9 była znacznie niżej, ponieważ w rzeczywistości była to cyfra 6, która przekręciła się na dół, gdy jedna z przytrzymujących ją śrubek obluzowała się i wypadła z otworu. Joanna stała zatem przed pokojem 216, a nie 219.
Wyjęła kartę magnetyczną z kieszeni marynarki i przysunęła ją do zamka, naciskając jednocześnie na klamkę. Nic się nie wydarzyło. Nieco poirytowana spróbowała raz jeszcze. Znowu nic. Pomyślała, że to może zamek się zawie…
… ale w tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu pojawił się jakiś wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w eleganckim garniturze. Kątek oka dostrzegła, że w środku znajdywali się też inni mężczyźni, którzy siedzieli na łóżku i w fotelach. Wszyscy byli ubrani byli w ciemne garnitury. Co więcej, Joanna dostrzegła, że na stoliku pod oknem stała butelka wódki, a wokół niej znajdowało się kilka pustych szklanek.
- Cholera, przecież miała być brunetka! – burknął mężczyzna, który stanął w progu.
Nieznajomy szybko chwycił Joannę za rękę i wciągnął ją do środka, zamykając za sobą drzwi. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że kobieta nie miała czasu na reakcję. Była zbyt pijana i zbyt zaskoczona faktem, że w jej pokoju siedzą jacyś obcy mężczyźni.  Gdy wysoki nieznajomy wciągnął ją do środka, potknęła się i prawie upadła, ale wtedy przytrzymał ją inny mężczyzna, który chwycił ją w ramiona. Joanna poczuła od niego charakterystyczny zapach wypitej wódki. Mężczyzna chwycił ją za oba pośladki i przysunął do siebie. Zaczęła się wyrywać, ale on był silniejszy.
- Daj spokój Wiesiek, ta jest całkiem niezła. Chyba najładniejsza, jaką nam dotychczas przysłali. Zobacz jaki ma zgrabny tyłek.
Joanna w końcu wyrwała się mężczyźnie, który trzymał ją w ramionach. Wskutek szamotaniny straciła jednak równowagę i upadła na podwójne łóżko, które znajdowało się za nią. Cała ta sytuacja wydawała jej się strasznym nieporozumieniem. Wciąż nie rozumiała, w jaki sposób mężczyźni znaleźli się w jej pokoju i czego od niej chcieli. Czyżby pomyliła pokoje? Nie, to niemożliwe. Przecież widziała numer 219 na drzwiach. Mimo to przemówiła łamiącym się głosem:
- T-to… ch-chyba… jakaś pomyłka!
- Jaka tam pomyłka?! – zakrzyknął ten, który otworzył jej drzwi. – Może jest nas trochę więcej niż zwykle, ale wspomniałem o tym twojej szefowej, skarbie – oznajmił wesołym tonem.
- Mojej… co?! Mojej szefowej?
Joanna nic z tego nie rozumiała. Jej szok był jeszcze większy, gdy nagle dwóch mężczyzn, którzy do tej pory tylko ją obserwowali, usiedli obok niej na łóżku i bezwstydnie zaczęli ją obmacywać. Chciała się im wyrywać, ale natychmiast za jej plecami pojawiło się dwóch kolejnych mężczyzn, którzy przytrzymali ją swoimi silnymi rękoma. Była w potrzasku. Przerażenie i szok odebrało jej mowę.
- Co ty się tak wyrywasz? – zapytał ten o imieniu Wiesiek. – Słuchaj, tłumaczyłem już twojej szefowej, że zawsze bawimy się ostro. Powiedziała, że to żaden problem. Jeżeli będziesz grzeczna, to dostaniesz od nas dodatkowy napiwek. Powiedzmy 500 złotych, co ty na to?
Jeden z mężczyzn, nie czekając wcale na jej odpowiedź, kucnął, a następnie wyciągnął spod łóżka starą, sfatygowaną walizkę. Przesunął ją bliżej siebie i kciukami odblokował oba zamki naraz. Gdy otworzył walizkę Joanna ujrzała kolorowe sznury, opaski na oczy, skórzane kneble oraz wibratory. Początkowo ten widok ją zamurował. Po chwili zaczęło do niej dochodzić, że ci mężczyźni zamierzają wykorzystać wszystkie te „zabawki” na niej. Rzuciła się zatem do przodu, cudem uwalniając się z silnego uścisku mężczyzn, którzy stali za nią. Upadła na podłogę, tuż obok walizki, zerwała się momentalnie na równe nogi niczym ranne zwierzę i rzuciła się biegiem w stronę drzwi.
Mężczyzna, ten o imieniu Wiesiek, nie musiał się nawet przesuwać, ponieważ kobieta zmierzała prosto w jego stronę. Joanna zrobiła jeszcze nagły zwrot w lewo jak napastnik próbujący zmylić obrońcę podczas sprintu, ale on nie dał się zmylić. Chwycił Joannę w pasie i mocnym szarpnięciem skierował z powrotem w stronę łóżka. Kobieta zatoczyła się i upadła na szarą wykładzinę, amortyzując upadek rękoma. Sekundę później poczuła jak ktoś dosłownie zrywa z niej marynarkę i białą koszulę, którą kupiła specjalnie z myślą o dzisiejszym wystąpieniu.
- Chyba nie zależy jej na napiwku – mruknął ktoś pogardliwie.
- Bierzmy ją panowie, bo ja już nie mogę się doczekać – powiedział ktoś inny.
Wtedy sprawy potoczyły się bardzo szybko. Kątem oka zauważyła, że ktoś włącza telewizor, wybiera kanał muzyczny i zwiększa głośność dźwięku praktycznie do maksimum. Później Joanna poczuła, jak mężczyźni podnoszą ją z ziemi i zdzierają z niej pozostałe ubrania – ołówkową spódnicę, stanik, rajstopy i majtki. Siłą zdarli z niej buty na wysokim obcasie.
Nagle została osaczona przez podpitych napaleńców, którzy trzymali ją w żelaznym uścisku, dotykali jej sekretnej szparki, ściskali sutki, chwytali za pierś i dawali jej jednego siarczystego klapsa za drugim. Chciała krzyczeć po pomoc, ale mężczyźni szybko założyli jej knebel w postaci skórzanego paska z pomarańczową gumową kulką, która wypełniła jej usta i pozwalała wydawać z siebie tylko jęki i charczenie.
Jednocześnie ktoś boleśnie wykręcił jej ręce do tyłu, a następnie związał je ciasno na wysokości nadgarstków jednym z tych szorstkich sznurów z walizki. W tym momencie poczuła, że straciła kontrolę i jest ubezwłasnowolniona. Zamknęła oczy i zaczęła się modlić, żeby to wszystko okazało się tylko koszmarem, z którego za chwilę się wybudzi tylko po to, żeby przekonać się, że jest w swoim pokoju hotelowym, bezpieczna. I przede wszystkim sama. Ale to nie był koszmar. Joanna zrozumiała to, gdy mężczyźni zaczęli się rozbierać ze swoich drogich garniturów i gdy ujrzała ich wielkie nabrzmiałe penisy.
„Zerżną mnie, o Boże, oni mnie zerżną – pomyślała przerażona. – To przecież jakaś pomyłka! To musi być jakaś pomyłka!”
Zawyła przez gumową kulkę w ustach. Jeden z mężczyzn brutalnie ją spoliczkował, złapał za kark, przyciągnął jej przerażoną twarz do swojej i warknął agresywnie:
- Zamknij się! Nie dość, że agencja zamiast drobnej brunetki przesyła wysoką blondynkę, to jeszcze ta będzie tu jęczeć i wyć jak wariatka.
- Dobrze gada, polejcie mu! – zakrzyknął inny mężczyzna rozbawionym głosem.
- Daj spokój Maniek, niech wyje – wtrącił się kolejny. – Będzie realistycznie. Prawie jakbyśmy ją wzięli siłą.
W tym momencie mężczyzna, który spoliczkował Joannę rzucił ją na łóżko w ten sposób, że upadła kładąc się na swoich związanych za plecami rękach.
- Dobra, to ja rozdziewiczę ją dla was! – oznajmił Maniek wspinając się na łóżko i zbliżając swojego penisa do szparki Joanny.
- Dlaczego zawsze ty zaczynasz?! – spytał ktoś urażonym głosem.
- Weź nie zadawaj głupich pytań tylko rzuć mi wazelinę – polecił.
Joanna była w tym momencie zbyt przerażona, żeby walczyć. Poza tym bała się, że jeśli nadal będzie się wyrywać, to mężczyźni mogą w końcu stracić cierpliwość i po prostu pobić ją na kwaśne jabłko. Zaczynało do niej docierać, że musiała jakimś cudem pomylić pokój, a ci napaleńcy wzięli ją za kogoś innego. Pewnie za jakąś prostytutkę, którą zamówili do tych swoich chorych zabaw w kneblowanie i wiązanie. Odkrycie prawdy wcale nie przyniosło jej pocieszenia. Wręcz przeciwnie – zrozumiała, że ma do czynienia z fetyszystami, którzy mogli mieć mnóstwo dziwnych pomysłów.
- Włóż jej od razu ekspander i rozszerz tą ciasną dupę – zaproponował jeden z mężczyzn.
- Dobra.
Joanna zamknęła oczy. Chwilę później poczuła jak zimny, twardy przedmiot wślizguje się powoli, ale stanowczo w jej tyłek. Dziwnemu uczuciu towarzyszył lekki ból. Otworzyła gwałtownie oczy i zastygła z przerażenia. Mężczyzna, ten na którego mówili Maniek, włożył jej analną zabawkę do samego końca, a potem przekręcił kilka razy jakby badał głębokość otworu Joanny swoim fachowym okiem. Później chwycił swojego penisa, naoliwił go żelem i wszedł w jej cipkę jednym mocnym pchnięciem. Joanna jęknęła. Mężczyzna wykonał kilka powolnych ruchów, ale zaraz potem przyspieszył i pieprzył ją mocnymi, gwałtownymi pchnięciami. Jednocześnie chwytał jej piersi, lizał sutki i drażnił palcem łechtaczkę, która momentalnie nabrzmiała pod wpływem tych pieszczot. Joanna zauważyła, że za Mariuszem ustawiła się już długa kolejka mężczyzn. Każdy z nich był nagi i każdy masturbował się leniwymi ruchami, obserwując ją swoimi lśniącymi, nieobecnymi oczami.
- Maniek, pospiesz się, bo ja już nie mogę wytrzymać – mruknął ktoś z tyłu, więc Maniek przerwał i zrobił miejsce komuś innemu.
Posuwali ją na zmianę, co chwila wchodził w nią kolejny podpity mężczyzna. Było ich zbyt wielu, by każdy mógł nacieszyć się Joanną dłużej niż kilka minut. Początkowo brali ją w pozycji misjonarskiej. Później przekręcili ją na bok, by w końcu brać ją w pozycji „na pieska”. Mężczyźni wchodzili w nią szybkimi, gwałtownymi pchnięciami. To nie był seks, tylko zwykłe pieprzenie. Jednocześnie cały czas ugniatali jej piersi, pieścili jej łechtaczkę, dawali jej siarczyste klapsy, a po jakimś czasie zaczęli też bawić się tkwiącym w jej tyłku ekspanderem – obracali go albo delikatnie wysuwali, żeby wprowadzić z powrotem.
- To co panowie, może teraz na dwa baty? – zapytał ktoś z tyłu.
Joanna zadrżała. Seks analny zawsze wywołał u niej pewien lęk, dlatego potrzebowała długiej i spokojnej gry wstępnej, by móc przyzwyczaić się do tego dziwnego uczucia. Teraz wszystko wskazywało na to, że będzie musiała przeżyć ostrą penetrację.
- Jedziemy z suką! – odpowiedział inny mężczyzna.
Joanna poczuła, że ktoś bierze ją na ręce. Jeden z nagich mężczyzn, chyba najwyższy i najsilniejszy z całej grupy, podniósł ją z łóżka i zbliżył do siebie. Wciąż trzymając ją w ramionach wycelował główką swojego nabrzmiałego kutasa w jej cipkę i zaczął mocno napierać do przodu. Jej szparka była wypełniona jakimś wodnistym żelem, więc bez problemu wślizgnął się w nią od razu na całą długość.
- W powietrzu? – zapytał ktoś rozbawionym głosem. – Tego jeszcze nie robiliśmy!
Komentarz ten wywołał rechot wśród pozostałych. Ten o imieniu Wiesiek natychmiast zbliżył się do Joanny od tyłu, wyciągnął ekspander, a następnie zgiął nogi w kolanach i zaczął wprowadzać swojego penisa do jej rozszerzonego tyłeczka. Poczuła w sobie dwa twarde kutasy, które w tym samym rytmie zaczęły ją posuwać, gdy wisiała tak bezradnie w powietrzu w ich stalowych objęciach.
- I jak ci się podoba, suczko?! Będziesz w końcu grzeczną dziewczynką czy mamy cię przywiązać do tego cholernego łóżka i zerżnąć w dupę? – zapytał ten, który podniósł ją z łóżka, Joanna czuła jego gorący oddech na swojej twarzy.
Jeszcze nigdy nie uprawiała seksu w takiej pozycji i jeszcze nigdy nie czuła się tak uległa. Była związana, zakneblowana i zdana na łaskę i niełaskę tych napaleńców, którzy postanowili ją zerżnąć w każdy możliwy sposób. Mężczyźni pieprzyli ją w ten sposób tylko przez chwilę, bo zaraz opadli z sił. Ale nawet ta krótka chwila wystarczyła, żeby Joanna przeżyła potężny orgazm. Momentalnie poczuła jak gorąca zalała całe jej ciało. Zesztywniała z głośnym jękiem, stłumionym przez pomarańczową kulkę knebla. Jeden z mężczyzn, widząc, że jego koledzy zaczynają powoli opadać z sił położył się na łóżku i polecił im:
- Posadźcie ją na mnie.
Zrobili to. Joanna słaniała się na nogach swoim orgazmie, więc jeden z nich podniósł ją i posadził wprost na lędźwiach leżącego na łóżku kolegi. Mężczyzna, który miał pokaźnej długości brodę i mnóstwo tatuaży na prawej ręce wszedł w jej cipkę jednym płynnym ruchem. Nagle czyjaś silna dłoń pchnęła ją do przodu tak, żeby się pochyliła, wypinając przy tym swój zgrabny tyłek. Joanna wylądowała twarzą w twarz z brodatym mężczyzną, który lubieżne polizał jej policzek. Sekundę później poczuła jak twardy, naoliwiony żelem kutas napiera na jej drugą dziurkę i wchodzi w nią do samego końca. Jęknęła. Mężczyźni, zupełnie jak na umówiony znak, zaczęli ją pieprzyć w tym samym rytmie.
Wrażenie podwójnej penetracji było niezwykłe silne. Joanna miejscami wręcz mdlała, gdy dwa twarde kutasy rozciągały jej dziurki do granic możliwości. Podpici mężczyźni nie dawali jej nawet sekundy na odpoczynek. Ona była jedna, a ich kilku. Podobnie jak poprzednio, co jakiś czas zmieniali się, żeby kolejni mogli spróbować jej ciasnej cipki i jeszcze ciaśniejszej dupci. Mijały kolejne minuty tej orgii.
W końcu mężczyźni kazali jej zejść z łóżka i kucnąć na szarej wykładzinie. Momentalnie otoczyli ją ciasnym okręgiem. Widziała przed sobą kilka nabrzmiałych penisów. Mężczyźni masturbowali się szybkimi ruchami, oddychając przy tym ciężko. Niektórzy wkładali jej swoje kutasy do ust, jeszcze inni uderzali i smyrali ją nimi po twarzy. Domyślała się, co zaraz się wydarzy, dlatego zamknęła oczy. Chwilę później poczuła jak strumień gorącej mazi oblepia jej twarz, dekolt, piersi i ramiona. Joanna zastygła w bezruchu. Była wycieńczona, zerżnięta we wszystkie dziurki i zbrukana nasieniem tych, którzy ją wykorzystali.
Nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi. Mężczyźni spojrzeli po sobie nieco zbici z tropu. Gdy ponownie ktoś zapukał do ich pokoju, tym razem energiczniej niż poprzednio, Wiesiek narzucił na siebie szlafrok, a pozostałym kazał schować się w głębi pokoju. Uchylił drzwi i zobaczył, że przed ich pokojem stoi drobna brunetka w leginsach i taniej sportowej kurtce. Dziewczyna żuła gumę i przyglądała się Wieśkowi bez większego zainteresowania. Obok niej stał barczysty, łysy mężczyzna o twarzy boksera i wrogim spojrzeniu.
- Zamówiłeś dziewuchę na noc, kolego – byczek mówił z wyraźnym rosyjskim akcentem. – Ta tutaj to Laura. Dwa tysiące się należy, płatność z góry.
- Ale… - mężczyzna nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, odwrócił głowę w stronę Joanny.
- Co?! – warknął byczek popychając drzwi, żeby zajrzeć do środka.
Wiesiek uderzył tyłem głowy w stojącą na przedpokoju szafę, a barczysty ochroniarz i Laura spojrzeli z niedowierzeniem na wciąż klęczącą Joannę i stojących obok niej nagich mężczyzn.
- Kurwaaa… - szepnął byczek nieobecnym głosem.
- Ty, Wania, oni się zabawili z tą paniusią – powiedziała Laura.
- I co z tego?! I tak zapłacą za kurs – odpowiedział jej Wania, nie odrywając wzroku od nagiego ciała Joanny.
- Ale… No przecież musiała zajść jakaś pomyłka! - zaczął Wiesiek roztrzęsionym głosem. – Ta dziewczyna przyszła jakoś przed 21.00 i myśmy… No…
- To nie jest dziewczyna z naszej agencji – odwarknął Wania.
- Jak to?! – zapytał zaskoczony Wiesiek. – To kim ona kurwa jest?
Teraz wszyscy spoglądali na Joannę jakby oczekiwali od niej logicznych odpowiedzi i przekonujących wyjaśnień. Gdy krępująca cisza przedłużała się, Joanna chciała coś powiedzieć. Otworzyła usta, ale od razu szybko je zamknęła. Miała pustkę w głowie. Zresztą czy w takiej sytuacji można coś powiedzieć? Czuła się wykorzystana i śmiertelnie zawstydzona. Pragnęła już tylko uciec jak najdalej od tego koszmaru.
Barczysty mężczyzna spojrzał głęboko w oczy Joanny, a następnie wyciągniętym palcem dotknął cyfry „9” na drzwiach. Przekręcił dziewiątkę do góry nogami, tak, że stała się szóstką, a następnie puścił ją. Wszyscy zgromadzeni przy drzwiach widzieli, jak cyfra obraca się z powrotem. Wiesiek chciał coś powiedzieć, ale język przykleił mu się do podniebienia, więc tylko otworzył usta. Wania pokręcił głową, a prostytutka w sportowej kurtce z trudem powstrzymywała wybuch śmiechu.
Joanna postanowiła uciekać. Zebrała szybko większość swoich ubrań z podłogi i wybiegła z pokoju, mijając młodą prostytutkę i jej ochroniarza. Usłyszała jeszcze wołanie za swoimi plecami, coś jakby „Proszę paniii, niech pani nie idzie na policję, to była pomyłkaaaaa”, ale nie odwróciła się, żeby spojrzeć, kto wykrzykiwał te słowa.

Komentarze